Coraz mniej złudzeń

Coraz mniej złudzeń

Wbrew nadziejom, rentowność naszych papierów skarbowych wyszła na nowe szczyty trendu. Wojna przerwała też odrodzenie popytu na obligacje korporacyjne, bo większą wartość niż odsetki zaczyna mieć płynność.

Emocje rzadko bywają dobrym doradcą w inwestycjach, ale ostrożność inwestorów w podejściu do obligacji korporacyjnych jest zrozumiała. Wielu z nich może uznać, że jeśli sytuacja się ustabilizuje, obligacje zawsze zdążą odkupić, najwyżej zarobią o punkt czy dwa punkty procentowe mniej niż mieli nadzieję jeszcze miesiąc temu, natomiast jeśli będzie jeszcze gorzej niż jest, sprzedaż będzie trudna.

Niemniej, paniki, rozumianej jako wyprzedaż po każdej cenie wszystkiego, co można sprzedać, nie widać. Perspektywa najbliższych tygodni, a co dopiero lat, wciąż nie jest jednoznaczna. Szczególnie liczną grupą na Catalyst są deweloperzy, ale są to deweloperzy w dobrej kondycji finansowej (zwykle o niskich wskaźnikach zadłużenia i wysokiej płynności finansowej). Jedną stroną medalu jest wysoka inflacja i rosnące oprocentowanie kredytów, drugą rosnący popyt na materialne aktywa oraz napływ uchodźców, którzy przecież nie mogą wiecznie mieszkać w salach sportowych. Z tego powodu z jednej strony inwestorzy nie są skorzy do pozbywania się obligacji po każdej cenie, z drugiej jednak popyt cofnął się głębiej lub w ogóle wycofał zlecenia, co zdarza się szczególnie w przypadku papierów zapadających za dwa lata i dłużej, lecz trudno mówić o regule. Raczej o pojedynczych przypadkach. Bo kupujący obligacje nie są inwestorami skłonnymi do podejmowania nadmiernego ryzyka. Okazji do sprinterskiego zarobku dostarcza rynek akcji, obligacje to rynek dla maratończyków.

Powoli jednak zbliżamy się do punktu, w którym wzrost stóp procentowych i wyprzedzający je wzrost stawek WIBOR przestaje być czynnikiem wpływającym na korzyść rynku, a zaczyna być coraz większym ryzykiem. Nie chodzi już tylko o wynikający z tego wzrost kosztów odsetkowych i końcowy efekt w postaci spadku marż, ale także o popyt i wyniki sprzedażowe. Czyli o to, czy te marże w ogóle będą. Prawdę poznamy nieprędko, najwcześniej w raportach za I półrocze, a decyzje trzeba podejmować już teraz. Wiemy, że zapytania o kredyty hipoteczne spadły o jedną trzecią i jest to efektem samego wzrostu WIBOR. Historia zaczęła się od nowa zaledwie dziewięć dni temu i na wnioski jest po prostu zbyt wcześnie. Nic jednak nie wskazuje na to, żeby pozwalać sobie na „ostrożny optymizm”, co do najbliższych lat.

Wyprzedaż złotego i wzrost notowań surowców podbijają oczekiwania inflacyjne. Choć najszybciej odczuwamy wzrost cen paliw, to prawdziwym problemem mogą być ceny żywności. Tylko w tym tygodniu notowania pszenicy wzrosły o 43 proc. (57 proc. od początku roku). Nic zatem dziwnego, że rynek oczekuje ostrzejszej reakcji RPP, która zbiera się już we wtorek. Przejawem tych oczekiwań jest spadek notowań obligacji skarbowych. Rentowność papierów dziesięcioletnich wzrosła do 4,27 proc., to jest najwyższego poziomu od ośmiu lat. Samo wybicie z prawie dwumiesięcznej konsolidacji nastąpiło w piątek, jakby inwestorzy do samego końca tygodnia zastanawiali się, czy obstawić scenariusz spowolnienia, który stłumi inflację, czy raczej spowolnienia połączonego ze wzrostem cen. Wybrali drugi scenariusz (nie musi być prawdziwy), choć w tym samym czasie rentowność niemieckich i amerykańskich papierów cofała się (niemieckich znów jest ujemna). Ale w tych dwóch przypadkach obligacje pełnią rolę bezpiecznych przystani, nasze najwyraźniej nie zaliczają się do tego grona.

Foto: Dziennik Polityczny

Emil Szweda, Obligacje.pl

Publish the Menu module to "offcanvas" position. Here you can publish other modules as well.
Learn More.