Analiza potencjalnych skutków Zielonego Ładu jest druzgocąca. Wynika z niej m.in., że w tej wersji średni spadek produkcji żywności w Polsce wyniesie 13-15 proc., a w poszczególnych grupach znacznie więcej – podał serwis Interia.pl.
To wszystko w sposób nieuchronny przełoży się na zaopatrzenie rynku, zachwieje bezpieczeństwem żywnościowym Polski i odetnie nas od możliwości eksportu. A co najważniejsze - spowoduje znaczny wzrost cen, które będą musieli zapłacić konsumenci.
Możemy mieć do czynienia z katastrofą żywnościową - alarmuje w rozmowie z Interią Jan Krzysztof Ardanowski, były minister rolnictwa. - Potrzebna jest dodatkowa tarcza antyinflacyjna przeciwko drożyźnie, która pomogłaby gospodarstwom przetrwać. Sam VAT problemu nie rozwiązuje. Jeżeli państwo nie pomoże w istotnym obniżeniu kosztów, to może oznaczać początek upadku rolnictwa - przekonywał poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Jak stwierdził rozmówca - Obniżenie VAT-u to dobry kierunek rządu, ale zerowy VAT obniża cenę nawozów azotowych o 200-300 zł, a to nie jest obniżka, która sprawi, że rolników będzie stać na kupno nawozów. Obawiam się, że nawozy, które są absolutnie niezbędnym elementem, by uzyskać przyzwoite plony, nie będą w tym roku przez rolników zakupione i zastosowane. Doprowadzi to do spadku plonów. Co prawda spodziewaliśmy się tego, ale od przyszłego roku, kiedy wdrażany będzie Zielony Ład. Mamy więc przedsmak tego, co może się dziać za rok.
- Obecne wzrosty kosztów nie są wynikiem Zielonego Ładu. Zielony Ład, czyli strategia KE z grudnia 2019 roku, zakłada zmniejszenie nawożenia, zmniejszenie ochrony roślin, czy odłogowanie gruntów. To coś niezrozumiałego, kiedy na świecie żywności brakuje. Prawie miliard ludzi na świecie głoduje, a tu się proponuje ograniczenie produkcji żywności i nawet odłogowanie, czyli zaprzestanie uprawy gruntów. Inny element to przesunięcie 25 proc. upraw do certyfikowanego rolnictwa ekologicznego, bez liczenia się z tym, czy konsumenci są na to gotowi i zaakceptują żywność po znacznie wyższych cenach. Zielony Ład ma być wprowadzany od 2023 roku. Jednak analiza potencjalnych jego skutków, przedstawiona przez wiele znakomitych ośrodków naukowych polskich i zagranicznych jest druzgocąca. Wynika z nich m.in., że w tej wersji średni spadek produkcji żywności w Polsce wyniesie 13-15 proc., a w poszczególnych grupach znacznie więcej. To wszystko w sposób nieuchronny przełoży się na zaopatrzenie rynku, zachwieje bezpieczeństwem żywnościowym Polski i odetnie nas od możliwości eksportu. A co najważniejsze - spowoduje znaczny wzrost cen, które będą musieli zapłacić konsumenci. Możemy mieć do czynienia z katastrofą żywnościową. Może zabraknąć żywności i trzeba będzie ją sprowadzać z innych kontynentów. Ten proces ma rozpocząć się już za rok – czytamy w informacji.
Dopóki nie spadną ceny energii, to raczej nie ma szans na powrót do niższych cen. Jednak zbliża się wiosna, trzeba zrobić zakupy nawozów, więc jakieś działania trzeba podjąć. Docierają do mnie głosy rolników, że pośrednicy handlujący nawozami stosują politykę zawyżania marż, bądź przetrzymywania nawozów kupionych taniej, by później drożej je sprzedać. To oczywiście wolnorynkowo dopuszczalne, ale finalnie także podnosi ceny. Warto wrócić więc do koncepcji, którą proponowałem jeszcze jako minister.
Ardanowski w dalszej części tekstu przedstawił ewentualny plan działań, aby rozwiązać problem produkcji żywności i jej kosztów. (jmk)
Foto: Interia
Źródło: Interia.pl