Dumpingowe do tej pory ceny nawozów z Rosji i Białorusi zaczną od lipca drastycznie rosnąć. Wzmocni to europejskich producentów, ale precyzyjnemu planowi Brukseli wchodzi w paradę wojna na Bliskim Wschodzie, która podwyższa ceny gazu – zaznaczył serwis Rp.pl.
Unijni producenci nawozów musieli do tej pory konkurować z dumpingowymi cenami rosyjskich towarów, które skutecznie omijały wszelkie sankcje. To się teraz zmieni, ponieważ Rada Europejska potwierdziła właśnie proponowane przez Komisję Europejską zaporowe cła na nawozy z Rosji i Białorusi. Domagały się tego kraje nadbałtyckie wraz z Polską, jak opisano wcześniej w „Rzeczpospolitej”. Od lipca 2025 r. zaczną one mocno, choć stopniowo drożeć, za trzy lata ich import kompletnie stanie, spodziewa się rynek - podkreślono.
Rozmówcy „Rzeczpospolitej” mówili, że to świetny ruch w dobrym momencie, ponieważ na wakacje jest minimalne zapotrzebowanie na nawozy, więc rolnicy nie odczują wzrostu cen, a nawozy ze Wschodu to ok. jednej czwartej całego importu. Brak nawozów w dumpingowych cenach wzmocni oczywiście europejskich producentów. Wzrost cen nawozów może być jednak dużo szybszy i mocniejszy, niż zakładała Bruksela, bo przez wojnę Izraela z Iranem ceny nawozów już ruszyły w górę – stwierdzono dalej.
Rada Unii Europejskiej zatwierdziła w czwartek 12 czerwca wyższe cła na rosyjskie i białoruskie nawozy, które wejdą w życie już od 1 lipca i będą stopniowo podwyższane przez następne trzy lata, by finalnie w praktyce wstrzymać import nawozów z tych krajów. Można się tego spodziewać, bo za trzy lata cła osiągną 315 euro za tonę nawozów azotowych oraz 430 euro za tonę nawozów wieloskładnikowych. Jednak w lipcu zaczynamy od dodatkowych 40–45 euro za tonę.
Jaki będzie tego efekt? Wyższe cła mogą wywierać presję na zmiany cen detalicznych nawozów azotowych na krajowym rynku. Nawozów będzie mniej, ponieważ oprócz ceł wejdą też w życie limity ilościowe, i już to ostro ograniczy import, ponieważ w pierwszym roku będzie to 2,7 mln ton, gdy tylko w 2024 r. z tych autorytarnych krajów trafiło do UE 4,7 mln ton nawozów. Limity będą sukcesywnie obniżane w kolejnych latach – zaznaczono.
Brukselskie cła wchodzą w dobrze zaplanowanym momencie wakacji, kiedy popyt jest mniejszy. Jednak w nocy z czwartku na piątek doszło do ataku Izraela na Iran, co podnosi ceny nawozów dla rolników, niezależnie od miejsca ich produkcji, zwłaszcza że kryzys na Bliskim Wschodzie szybko eskaluje – podano.
– Myślę, że w najbliższym półroczu większy wpływ na ceny detaliczne nawozów na krajowym rynku, zwłaszcza nawozów azotowych, będą miały zmiany cen gazu ziemnego niż dodatkowe cła na nawozy z kierunku wschodniego. Tym bardziej że ceny gazu w związku z napiętą sytuacją geopolityczną m.in. na Bliskim Wschodzie mogą zauważalnie wzrosnąć. A nie zapominajmy, że gaz ziemny odpowiada za około 60–80 proc. kosztów produkcji nawozów azotowych – mówił Arkadiusz Zalewski, analityk rynku środków produkcji dla rolnictwa w Instytucie Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej.
Jak wyjaśniono w części podsumowyjącej artykuł, w przygotowanej dla „Rzeczpospolitej” analizie ekspert nie spodziewa się jednak szoków podażowych i gwałtownych podwyżek cen w Polsce, bo cła będą rosły, a limity spadały – stopniowo. Import nawozów z Rosji i Białorusi do UE potrwa jeszcze trzy lata, dopiero od lipca 2028 r. handel raczej stanie. Zalewski spodziewa się, że producenci i importerzy nawozów z Rosji i Białorusi mogą na początku obniżać dodatkowo swoje marże, by utrzymać klientów. Ekspert zakłada też, że europejscy producenci zwiększą produkcję nawozów, która ucierpiała najpierw z powodu ekstremalnych cen gazu, a potem – przez pogorszenie ekonomicznej opłacalności stosowania nawozów w produkcji zbóż.
Ta rozgrywka cenami może mieć szerszy zasięg niż tylko w relacjach Brukseli, Mińska i Moskwy. – Nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że to jest bardzo precyzyjnie przygotowane uderzenie ze strony KE – mówił „Rz” Bartosz Urbaniak, szef bankowości Food & Agro na Europę Środkowo-Wschodnią i Afrykę, BNP Paribas, który widzi w tym ruchu Brukseli wiele różnych płaszczyzn. Zarówno gest wobec rolników, jak i otwarcie drzwi do negocjacji z… Pekinem, Ottawą i Waszyngtonem. Komisja, usuwając rosyjską tanią konkurencję nawozową, otworzyła sobie rynek dla rozmów z Chinami i Kanadą, dużymi producentami nawozów – zaznaczono dalej.
Ponieważ rosyjski import nawozów to ok. 27 proc. całości importu nawozów spoza krajów EU, a nawozy w produkcjach polowych odpowiadają za ok. jedną trzecią kosztów, Urbaniak spodziewa się wzrostu kosztów produkcji o ok. 10 proc. - czytamy.
Wreszcie, cła mogą wspomóc firmy unijne, bo oznaczają, że nierentowna produkcja nawozów w Europie zrobi się ponownie opłacalna. Otwiera się również szansa, że luka na rynku wzmocni argumentację na rzecz nawożenia lżejszego dla środowiska, co oznacza lepsze wykorzystanie nawozów organicznych, biopochodnych i stymulowanie tego rynku. Rozwijają się już pierwsze projekty produkcji nawozów w oparciu o hydrolizę wodoru, dokładnie przed rokiem swoją fabrykę wodoru odnawialnego w Herøya w Norwegii otworzyła norweska firma Yara International, gdzie powstaje odnawialny amoniak – wspomniano w treści informacji.
Dyskusja na temat wprowadzania ceł i prace przygotowawcze trwały w Brukseli praktycznie od października, gdy pierwsze konkluzje podjęła Rada Europejska. UE dostrzegła w imporcie towarów rolnych i nawozów ryzyko zależności od Rosji, co może zaszkodzić bezpieczeństwu żywnościowemu Unii oraz uczynić UE szczególnie podatną na szantaż i przymus ze strony Federacji Rosyjskiej, informuje Rada w swoich materiałach. Dalszy szybszy rozwój tego importu z Rosji zaszkodziłby unijnym producentom nawozów azotowych.
– Obecny stan stosunków między Unią a Federacją Rosyjską oznacza, że należy zapobiegać rozwojowi zależności w przyszłości – zaznaczyli europejscy urzędnicy. (jmk)
Foto: Pixabay.com
Źródło: Rp.pl
Rosja i Białoruś obłożone cłami na nawozy
